19.03.2012 14:43
niedzielna Nowa Słupia
Zaproponowała mi, że jeśli tak bardzo
chcę, to mogę śmignąć motkiem w niedzielny poranek. Zaskoczyło
mnie to ponieważ, wiem jak bardzo męczy ją obecność Szerszenia w
garażu. A tu magle takie coś.
Postanowiłem niedzielną
wyprawę przeznaczyć na test zakupionej kilka miesięcy temu
kuchenki benzynowej - wynalazek radzieckich
inżynierów.
Jeszcze w sobotni wieczór
objuczyłem motek w zestaw wyprawowy, w tym także radziecki
gadżet.
W nawigację wklepałem koordynaty trasy
rowerowej, którą przygotowałem na styczniowy, rowerowy
wypad do Nowej Słupi.
Wtem, drzwi do garażu się uchyliły i
usłyszałem słodki głosik: ooo... tatuś
jedzie motolem...
W
ten oto sposób na motocyklu pojawił się nadbagaż
Nie spałem dobrze tej
nocy. Ożyły marzenia, powstawały nowe plany, a książka pożyczona
od Grzelka 'Pojedynek z Syberią' wcale nie pomagała, wręcz
odwrotnie.
Zerwałem się na nogi o 5:30. Wcześnie.
Ale uznałem, że będąc w podróży i tak dłużej nie będę
spał. Po prostu, szkoda dnia.
Za oknem wyłaniało się zza horyzontu
słońce. Słupek rtęci oznajmił -2 st. Przygotowałem śniadanie,
ubrałem się najpierw w zestaw rowerowy, potem w zestaw
motocyklowy.
O 6:20 budziłem okolicę pomrukiem
sześćset pięćdziesiątki.
Do tej pory nie znalazłem sposobu, żeby
opisać uczucie jakie towarzyszy mi podczas jazdy motocyklem, więc
póki co, nie silę się na
substytut.
Po dziesięciominutowej jeździe
dziękowałem za ciepło płynące z podgrzewanych manetek i
rozgrzanego silnika. Na otwarcie przyłbicy nie mogłem sobie
pozwolić, ale miałem w świadomości fakt, że to tylko kwestia
jednej godziny. Niemniej, przez otwory wentylacyjne kasku
powietrze wbijało w moje nozdrza wytęsknione
zapachy.
W drodze do Bodzentyna minąłem dwa
samochody. Czułem się jakby droga była zarezerwowana tylko dla
mnie. Nie gnałem specjalnie. W ciasnych aglomeracjach pozwalałem
sobie na prędkość do 60 km/h. W strefach luźniejszych do 80 km/h.
I choć jest to spacer dla mojego motocykla, to taką zasadę
przyjąłem odkąd jeżdżę na motorze i mam nadzieję, że będę sie jej
trzymał.
Sama droga była sucha, ale miejscami
odkrywała takie niespodzianki.
W zacienionych miejscach
woda nie była wodą
W Bodzentynie odbiłem na Nową Słupię.
Prawie cały ten odcinek jest obecnie zamknięty dla ruchu kołowego
w racji remontu. To dawało mi próbkę słabej jakości
dróg, z którymi mam nadzieję się zetknąć w tym
roku.
W planie miałem
odwiedzenie mogiły bestialsko zamordowanych dzieci w miejscowości
Hucisko, próbę kuchenki benzynowej nad zalewem
Wióry, oraz wizytę w starym kościele w
Grzegorzowicach.
Odcinek do Huciska był fajny, przede
wszystkim nie minąłem żadnego samochodu, czyli kolejna rezerwacja
się powiodła
Po drodze zdjąłem
przypadkowo napotkane miejsce pamięci pomordowanych.
Droga do dziecięcej
mogiły prowadziłem przez las i była dla mnie poważną próbą
umiejętności offroadowych, których nie zaliczyłem
Bojąc się gleby ok. 300 m gliniastej
drogi przejechałem z podpórkami. Pseudo opony na wszystko,
nie dały rady. Ale bardzo chciałem przejechać ten odcinek, by
mieć świadomość braków na tego typu próbach.
Samo miejsce gdzie
znajduje się mogiła nie jest oznaczona. Kiedy już miałem
zrezygnować z poszukiwań w krzakach odnalazłem drewniany płotek.
Kilka minut ciszy, modlitwy i pojechałem w kierunku zalewu
Wióry.
Być może, 100 km pętlę takiej drogi
przejadę w tym roku. Więc, tym bardziej cieszyłem się jadąc
szutrowym odcinkiem.
Po
kilkunastu minutach kluczenia w poszukiwaniu fajnego miejsca
obozowego, odnalazłem polanę, tuż nad samym zalewem.
A teraz kilka
słów o uruchamianiu tej, radzieckiej machiny...
1 - pompka i zarazem
wlew paliwa,
2 - zawór odcinający paliwo
prowadzone do palnika.
3 - naczynko, do którego trzeba
wlać niewielką ilość denaturatu, przed użyciem
kuchenki.
Jak powinno się rozpalić takiego prymusa
jest pięknie objaśnione w instrukcji. Ja wypracowałem swój
własny sposób, który nie jest właściwy, ale
skuteczny
Pierwszą czynnością jaką powinno się
wykonać to, wprowadzenie ciśnienia do zbiornika z paliwem
(benzyną), tj. ok 20÷30 pchnięć
pompką.
Potem, zalać naczynko denaturatem.
Niestety, ja otwieram zawór i benzyna wypychana przez
ciśnienie oblewa zawór i wypełnia w/w naczynko. Następnie
to podpalam. Płonące naczynko rozgrzewa zawór i powoduje,
że benzyna w zbiorniku zaczyna przechodzić w stan gazowy.
Naczynko powinno zalewać się denaturatem, bo podczas spalania
denaturat nie kopci. Ale, że nie jestem zbytnim estetą, to robię
jak robię. Po użyciu mój prymus jest lekko
osmolony.
Proces samego rozpalania
trwa do 2 minut. Kiedy wypalają się resztki benzyny w naczynku,
otwieram zawór i gaz wydobywający się z palnika odpala się
od płonącego naczynka. I to wszystko.
Otwarty kubek z wodą
(0,45 L) doprowadza do wrzenia w niecałe 5
min.
Amerykanie, w swoim wynalazku opracowali
paten rozpalania bez użycia naczynka (jaki to patent??? zachęcam
do lektury w internecie). Ich prymus jest gotowy po 10 sekundach.
Otwarty kubek z tą samą ilością wody doprowadza do wrzenia w 10
minut. No i kosztuje 10 razy tyle co radziecki wynalazek. Ale za
to, jest mniejszy, co ma znaczenie.
Podczas konsumpcji
śniadanka uderzyła mnie atmosfera panująca wokół zalewu.
Było słonecznie, ptasia orkiestra zapewniła fonetyczne doznania
no i ten zapach wiosny. Siedziałem sobie na pniu, rezygnując
świadomie z dalszych atrakcji. Postanowiłem resztę czasu
poświęcić na rzecz wchłaniania wiosennej atmosfery, popijając
przy tym herbatę.
Poniżej podaję traskę
jaką przebyłem.
http://ridewithgps.com/routes/1011225
Komentarze : 9
Ideał każdej wyprawy motocyklowej - jak dla mnie. Obojętnie czy długiej czy krótkiej. Trzymaj tak dalej.
Podobaja mi sie takie opisy tras jakie ktos przebył. Troche odpoczynku od opisów chamstwa itp na drodze.LwG!
Łoooo matko - to nie o skuterach. To nie o różnorakich dziwakach i innych rzeczach które się dzieją na drodze... :P
To bardzo fajna i okraszona fajnymi zdjęciami relacja z wycieczki :) Coool :)
heh... no ja to na pewno normalny nie jestem, ale wcale mi to nie przeszkadza ;-)
Takie wpisy lepiej się czyta, niż wpisy napinaczy pt."czy motÓr jest wyżej w hierarchii czy skJuter".
A dzięki Twoim zdjęciom i opisom, pobudziłeś mnie do planowania i organizowania sobie jakichś ciekawszych wycieczek niż tylko jazda po drogach. Zatem dziękuję. ;)
Pozdrawiam i udanych wypadów! ;)
Fajny tekst, fajna trasa i fajne zdjęcia. Dzięki za możliwość poznania skrawka naszej Polski, w której dotąd nie było mi się znaleźć. Chętnie poczytam więcej, więc trzymam kciuki za humor Twojej Ukochanej, z nadzieją, że częściej dostaniesz przepustkę na mniejszy lub większy wyjazd ;)
Zajebisty wpis stary. Chcemy więcej masz talenta do pisania. My motocykliści myślę, że wszyscy jesteśmy trochę pokręceni ;)
całkiem fajny wpis. Ja lubię wstać sobie wczesny letnim porankiem, odpalic motocykl, wziąć głeboki wdech rześkiego i chłodnego jeszcze powietrza i ruszyć leniwie przed siebie. Drogi puste, poranna rosa na łąkach i wesoło mruczący silnik. Zatrzymać się na jakiejś polance, lub nad jeziorem i skonsumować śniadanko.
Ale ja to ponoć dziwny jakiś jestem ;)
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Na wesoło (4)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Turystyka (3)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)