08.11.2011 10:31
Jesień idzie, nie ma na to rady...
Wiem jak moje pseudo wyprawy (nie ważne czy są krótkie,
czy te wielodniowe) wiele ją kosztują.
Niemniej, w
sobotni poranek leżałem w łóżku jak na rozgrzanych
węglach.
Na horyzoncie pojawiło się słońce. Słupek rtęci za
oknem przeskoczył granicę +10 stopni.
Zapakowałem na
Szerszenia mały plecak z aparatem i zestawem obiadowym
motocyklistów (snikers + pepsi).
Stęskniłem się za
rykiem 650-ki. Wielotygodniowy post przyzwyczaja mnie do zimowej
przerwy.
W nawigację wklepałem Szydłów, powiat
Staszowski. Droga najkrótsza, nie wyłączając dróg
gruntowych.
Na monitorze wyskoczyła informacja: 53 km, czas
1:05 godz.
Nie sprawdziłem przebiegu trasy, ponieważ
chciałem, żeby była niespodzianką. Po obliczeniowym czasie
dojazdu wiedziałem, że będzie ciekawie.
Już za Borkowem
cieszyłem się jak dziecko. Widok promieni słońca, które
przebijały się przez złoto wiszące na drzewach, przechodził moje
najśmielsze oczekiwanie.
Potem, zaskoczył mnie brak asfaltu.
Nie ukrywam, że
przeszła mnie myśl o poszukaniu bardziej cywilizowanej drogi. Ale
wiedziałem, że od wielu tygodni nie padał deszcze, że droga
przykryta liśćmi pod spodem będzie sucha. Poza tym, skoro
wystraszyła mnie szutrówka, to powinienem wykreślić z
listy marzeń Azję, Islandię i inne ciekawe miejsca.
Przestałem się wahać. Wstałem na podnóżki i w skupieniu
jechałem 40 km/h.
Czasem motek zatańczył pod tyłkiem, ale
taka jest specyfika jazdy na off-roadzie.
Droga szutrowa zamieniła się w gruntową, następnie w ścieżką,
potem poszerzała i stała się kamienista. Po 6 km ciągłych
przemian powrócił asfalt. Czułem niedosyt. Chociaż opony
mam na szutry, tj. gówniane do jazdy typowo szosowej i
off-roadowej (czyli do wszystkiego, i do niczego), to Szerszeń
poradził sobie z tym znakomicie, tfuu... ja poradziłem sobie
znakomicie.
Dotarłem do Szydłowa. Niezwykła trasa. Przez ok
30 km minąłem dwa samochody. Wsie przez które
przejeżdżałem nie były wsiami tylko z nazwy. Owszem pojawiły się
domy nowoczesne, ale nadal przewaga była tych drewnianych.
W jednej z wiosek zobaczyłem taki widok.
Skojarzył mi się ze starym ruskim filmem. Przede wszystkim
urzekł mnie ten fragment drewnianego płotu.
W samym
Szydłowie było ok. Widziałem wielu fotografów krzątających
się starej części. Znakiem tego musi być ciekawie. Choć ilość
fotografów snujących się po dziurach nie określa stopnia
atrakcyjności miejsca. Ale po części coś w tym jest.
Leniwie, bez zdejmowania kasku, wykonałem strzał typowy.
Nie tracąc zbędnie czasu (bo przecież nie przyjechałem tu na
plener fotograficzne) pognałem nad Chańczę. Zalew w sąsiedztwie
Szydłowa.
Po raz kolejny skończył się asfalt. Tym razem
zadanie było znacznie trudniejsze. Droga do fajnego miejsca na
plaży wiodła przez 50 metrowy odcinek kopnego piachu.
Umówmy się, jazda po czymś takim na oponach do wszystkiego
jest głupia. Ale w myślach zobaczyłem Azję, Islandię...
Stałem twardo na podnóżkach. Motocykl tańcował jak
szalony. Dwa razy podparłem się i przygotowałem na położenie
motocykla. Ku mojemu zdziwieniu nic takiego się nie wydarzyło.
Jazda nie była w linii prostej, ale na plaży mogłem sobie na to
pozwolić. Szerszeń w końcu przebił się do brzegu zalewu, gdzie
podłoże było twarde i pewne w jeździe na jednośladzie. Zszedłem z
motocykla, zdjąłem kask i spojrzałem na przejechany tor jazdy.
Nie mam talentu do jazdy po piachu. Motocykl ważący 200 kg
najmniej do tego się nadaje. Ale dałem radę. Znowu przepełniła
mnie duma.
Zniszczyłem motocyklowy zestaw obiadowy i pognałem w stronę
domu już wojewódzkimi drogami.
Wspaniała zabawa. Nie
do się tego porównać z czymkolwiek. I choć dalszą część
dnia wypełniło prasowanie, odkurzanie, zabawa z dzieciakami, to
nadal w mej głowie królowały niezapomniane widoki i
przygoda, która stała się także tą niezapomnianą.
Komentarze : 5
Fajnie chłopie i o to chodzi w jeżdzie na moto. Wrażenia z jazdy bez względu na prędkość i drogę.
myślę, że to ostatnie podrygi. Ale trzeba być dobrej wiary i brać co jest :-)
Kelus...nie ma to jak Zlota Polska Jesien :) Szczerze zazdroszcze takiej pogody bo u mnie ostatnio nie mozna sie obejsc bez przeciwdeszczowego kondona :)
Pozdrowienia z mokrego Londynu.
Pięknie, pięknie :) Gratuluję zdjęć - szkoda, że ze mnie taka fotograficzna dupa :P Ja też wybrałam się w sobotnią podróż, po wsiach i polach. Opłacało się! Zachwycające pejzaże i zastrzyk energii na tydzień, w którym każdy dzień pracy zaczyna się gęstą mgłą, a kończy egipskimi ciemnościami... Pozostaje mieć nadzieję, że pogoda nas jeszcze porozpieszcza. Jesień już idzie, ale sezon wciąż trwa :)
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Na wesoło (4)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Turystyka (3)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)